Rozciągać można się dynamicznie lub statycznie. Są zwolennicy teorii zarówno jednej jak i drugiej szkoły. Nie będę Wam próbowała wmawiać że któraś z nich jest tą jedynie słuszną. Obydwie mają swoje argumenty za i przeciw. Osobiście polecam naciąg statyczny, zwłaszcza w przypadku osób początkujących oraz dzieci (w przypadku dzieci zdecydowanie jestem przeciwna dynamicznemu rozciąganiu).
Statyczne rozciąganie.
Statyczne rozciąganie to trzymanie pozycji w bezruchu - bez huśtania, pulsowania, wymachu. Docieramy do miejsca będącego granicą bólu a lekkiego dyskomfortu i trzymamy minimum 30s. Pierwsze 30 sekund jest właściwie zaledwie rozgrzewaniem (taką formę polecam przed treningiem, na jego początku), warto więc potrzymać dłużej zwłaszcza w przypadku rozciągania po treningu.
Nie uciekajcie przed pojawiającym się dyskomfortem czy delikatnym bólem - przeciwnie- przenieście tam swoją świadomość i pracujcie oddechem który jest tu nie do przecenienia. Każdy wydech niech będzie powolny i rozluźnia napięte miejsce. Kiedy napięcie lekko odchodzi - pokuście się o delikatne pogłębienie pozycji - koniecznie synchronizując je z wydechem.
Po zakończonym rozciąganiu nie zrywajcie się gwałtownie-czy to z leżenia, skłonu, klęku - niepotrzebnie tracicie nawet drobną część wypracowanego przed chwilą rozluźnienia.
Dzisiaj do tekstu ćwiczenia rozciągające przody ud. Zwróćcie uwagę na poprawne ustawienie bioder - nie pozwalajcie na ułożenie ich w “kaczy kuper”. Pamiętajcie o odciągnięciu barków w tył z jednoczesnym skręceniem ramion na zewnątrz i opuszczeniem w dół (wyobraźcie sobie że chcecie oddzielić maksymalnie ramiona od głowy) - wersja 1 i 2. Spróbujcie również utrzymać biodra w jednej linii.